Z powodu wzmożonej ilości spamu, konta na stan obecny nie są tworzone automatycznie. Wnioski o konta użytkowników są akceptowane przez administrację. W celu stworzenia konta, prosimy kierować się na tą stronę. W biografii wpiszcie cokolwiek, co potwierdzi, że nie jesteście botem. Prosimy też o zajrzenie na nasz kanał na Discordzie.
Cage in Lunatic Runagate/Rozdział 3
< | Rozdział 2 | Rozdział 3 | Rozdział 4 | > |
第三話 浄土の竜宮城
Rozdział 3: Pałac króla smoków w czystej krainie
Wiatr nie niosący żadnej nieczystości omiata bezgłośnie morze i wywołuje fale na jego powierzchni. Nic innego go nie zaburza, ponieważ w tym morzu nic nie żyje.
Podobno życie na Ziemi pochodzi z mórz. W czasach tak dawnych, że umysł wzdryga się przed rozmyślaniem nad tym, rozpoczęła się rozpaczliwa walka o przetrwanie.
Stworzenia, które stały się większe by przyćmić inne, stworzenia zużywające tlen by zwinnie się poruszać, stworzenia, które wyszły na suchy ląd w poszukiwaniu nowej krainy, stworzenia, które opuściły ten ląd dla nieba, pojawiło się wielu nowych zwycięzców. Jako źródło nowego życia, morza stały się również największym polem walki. Wśród weteranów tej morskiej walki nie pozostał nikt, kto pozostałby czysty.
Jednak Księżycowa Stolica jest niemal pozbawiona nieczystych istot. Tak więc, rozciągające się przed moimi oczami morze było pozbawione życia. Ani jedno stworzenie z tego morza nie było w stanie zamieszkać na powierzchni Księżyca. Tak, całe morze jest pozbawione jakiejkolwiek nieczystości, poza jednym miejscem - tam, gdzie odbija się w nim ta błękitna planeta.
„Siostro? Czy widzisz coś w Morzu Spokoju? Ostatnio dość często tu przychodzisz...”
„Nie, dziś również nic się nie wydarzyło”.
Gdy to powiedziałam, moja młodsza siostra, Watatsuki no Yorihime wyglądała na zaniepokojoną.
„Ostatnio pojawiło się wiele plotek, które wywołały niepokój wśród królików... Musimy ostrożnie dobierać nasze posunięcia”.
„Wszystko będzie w porządku. Nie ma powodów do obaw”.
„Nie, miałam na myśli, że inni podejrzewają nas o pomoc tym na Ziemi. A to z powodu...”
„Czyżby z powodu mojej zdolności?”
„Cóż, to może być przyczyną, ale... nie sądzisz siostro, że twoje obecne zachowanie może wydawać się innym nieco podejrzane?”
„Przychodzę tu tylko po to by oglądać morze”.
„Ale inni sądzą, że to podejrzane. Jeśli będziesz zachowywać się tak swobodnie... Sądzę, że króliki mogły zacząć się zastanawiać, czy jesteś w stanie unieść własny ciężar”.[*1]
„Cóż, tak właściwie to nigdy nie byłam zbyt ciężka. Nie martw się, przyszłość, którą pozostawiła nam Lady Yagokoro, wciąż na nas czeka”.
Choć to powiedziałam, zdałam sobie sprawę ze śladowej nieczystości niesionej w powietrzu. Była to zapowiedź burzy, którą potrafiłam wyczuć tylko ja, Watatsuki no Toyohime, księżniczka Księżyca potrafiąca połączyć górę i morze.
Czy tylko mi się zdawało, czy ktoś potajemnie przyniósł tu nieczystość z Ziemi? Czy ktoś planował jakiś niecny uczynek w stolicy?...”
Nie chciałam bez potrzeby martwić Yorihime, więc zachowałam to dla siebie i wspólnie opuściłyśmy Morze Spokoju”.
Ktoś kiedyś powiedział, że powierzchnia Księżyca to niegościnne i opustoszałe miejsce. Nie nosi śladów pór roku, przynoszących okazjonalnie dyskomfort żywym - to klimat łączący przez cały rok łagodność wiosny, żwawość lata, dobrobyt jesieni i samotność zimy. Piękne brzoskwinie skrzą się poniżej błękitnych gwiazd. A Księżycowa Stolica jest oczywiście pełna uśmiechów królików.
Króliki powitały nas jak zwykle, gdy wchodziłyśmy na ulice stolicy. Przesiadywały przy drogach, spędzając czas na zajęciach takich shogi, popijanie herbaty, czy drzemki. Choć radośnie odpowiedziałyśmy na ich powitania, nie mogłyśmy przestać się zastanawiać, czy naprawdę wykonują swoją pracę.
Królikom na księżycu przyznaje się różne zadania. Większość dotyczy rolnictwa, ale pozostawia się im i inne zadania, jak wytwarzanie leków, sprzątanie i obrona Księżycowej Stolicy.
Ponieważ nam, rodzinie Watatsuki, powierzono zadanie pilnowania Ziemi, króliki hodowane w naszym domu służą jako emisariusze księżyca i prawdopodobnie są trenowane by walczyć z Ziemią, o ile zajdzie taka potrzeba.
Księżycowa stolica była doskonałą, zaawansowaną metropolią. Jej bogactwo fizyczne i technologiczne powstało już w odległej przeszłości, co sprawiło, że o wiele istotniejszym stało się powiększania bogactwa duchowego. Oczywiście, to mieszkańcy miasta tak twierdzą, ale to ważne, by króliki dążyły do tego celu.
Ta doskonałość byłaby jednak nieosiągalna w obecności jakiejkolwiek nieczystości żywej istoty. Gdyby z jakiegokolwiek powodu Lunarianin stał się nieczysty, zostałby wygnany na Ziemię. Dla Lunarian Ziemia była wielkim więzieniem, a my, siostry Watatsuki, pilnowałyśmy zesłanych na Ziemię.
Wróciłyśmy do rezydencji, sączyłyśmy herbatę z dodatkiem liści brzoskwini i zaczęłyśmy przygotowywać plan obrony.
„Najnowsze pogłoski są kłopotliwe”.
Gdy to powiedziałam, twarz Yorihime zdawała się wyrażać wątpliwość w to, czy wiem o czym mówię i skomentowała „Czy to nie dlatego, że ostatnio zachowujesz się tak swobodnie, siostro?”
To była plotka szerząca się wśród królików. Zdaje się, że zaczęła się od wiadomości o wbiciu flagi po jasnej stronie Księżyca, którą nazwaliśmy flagą Apollo.
Plotki dotyczyły zabezpieczeń Księżycowej Stolicy. To były same śmieszne, bezpodstawne rzeczy, jak „Ktoś z Ziemi na nas najedzie”, czy „W stolicy jest zdrajca”, ale króliki są naiwne i uwielbiają plotki, więc w nie wierzyły.
Czy to ktoś najechałby na nas z Ziemi, czy na Księżycu zacząłby się bunt, byłybyśmy pierwszymi podejrzanymi. To dlatego, że poza naszymi zdolnościami, również nasze obowiązki są blisko związane z Ziemią. Co więcej, z osób wychowanych przez przestępcę zesłanego na czas nieokreślony na ziemię, Lady Eirin Yagokoro, tylko my dwie pozostajemy przy życiu. Ponieważ nie starałyśmy się zbytnio by ją odnaleźć, to naturalne, że inni zaczną nas podejrzewać.
„Mówi się, że plotki znikają po siedemdziesięciu pięciu dniach, ale... jak do tej pory żadna nie zniknęła, nawet po tak długim czasie, więc sądzę, że teraz jesteśmy zmuszone udowodnić wszystkim, że jesteśmy niewinne”.
„Zbytnio się martwisz, Yorihime. To dlatego, że króliki tak uwielbiają plotki”.
Oczywiście, nawet bezpodstawna plotka może wywołać w społeczeństwie panikę. Nie mogłyśmy sobie pozwolić na ignorowanie plotek, ale z drugiej strony, mogłyśmy je wykorzystać na naszą korzyść, by kontrolować społeczeństwo. Osobiście uważam, że lepiej wykorzystać plotkę niż jej zaprzeczać. Zaprzeczanie może wywołać brak zaufania i nieład.
„Być może, ale...”
„To nie ważne, czy plotki są prawdziwe, czy nie. Oczywiście nie uważam by były... ale to oczywiste, że plotki szerzą się teraz w stolicy. To wszystko oznacza, że musimy ostrożnie dobierać nasze działania. Możemy wykorzystać plotki na naszą korzyść”.
„Wiesz przecież, że jeśli jesteśmy podejrzanymi, nie mogę robić co tylko chcę, tak jak ty, siostro... Nie mogę prowadzić tak beztroskiego życia”.
„Słucham? Nie mogłabyś powiedzieć tego nieco uprzejmiej?”
Czas herbatki dobiegł końca i nadeszła pora byśmy zajęły się obowiązkami... Jednak w porównaniu do siostry, której zadaniem jest trenowanie członków Króliczej Gwardii (w dodatku właśnie przyjęto nowego członka), ja, pełniąca rolę strażnika ścieżki do Ziemi i dowódcy królików służących za emisariuszy, zazwyczaj nie mam zbyt wiele do zrobienia. Zazwyczaj przyłączam się do ich treningu.
Jednak ponieważ Królicza Gwardia jest w stanie awaryjnych przygotowań, postanowiłam im nie przeszkadzać i oddaliłam się by ponownie obserwować Morze Spokoju. Morze Spokoju to morze księżycowe, które rozciąga się po całym Księżycu, po stronie przeciwnej do Księżycowej Stolicy.
Fale bezgłośno marszczyły powierzchnię pozbawionego życia morza. Gdy tak obserwowałam morze, powróciły wspomnienia z odległej przeszłości.
Życie, które na samym początku powstało z mórz, w długiej walce postawiło na szali własne istnienie, w efekcie czego ocean został splugawiony, a jedyni zwycięzcy wyruszyli na ląd, który jeszcze nie znał nieczystości.
Na lądzie po raz kolejny rozpoczęła się epicka walka o przetrwanie. Niektóre stworzenia stały się silniejsze i żywiły się słabszymi. Liczebność niektórych wzrosła i pozostawiły następców, choć zostały zjedzone. Istniały również takie, które porzuciły ziemię i wzniosły się w przestworza. Istniały również takie, które były pozbawione konkurentów, ale utraciły zdolność adaptacji i wymarły. Niektóre nawet zrezygnowały z lądu i powróciły do morza. Niewielu zwyciężyło, a większość przegrała w walce i wymarła.
Historia życia to historia konfliktów, a zwycięzcy dyktują jak zapisywać historię. Ziemia jest światem nieczystości, ponieważ to jeden z tych światów zbrukanych krwią. Żywe istoty potrafią żyć wiecznie, jednak nieczystość skradła ich długowieczność. To był świat krótkotrwałych.
Obecnie Ziemia stała się miejscem, gdzie niemal nic nie żyje dłużej niż sto lat.
Jednak istniał mędrzec, który zdał sobie sprawę z tego, że nieczystość kradnie życie z wszystkiego, co żyje. Podobno gdy patrzał na księżyc w pełni zawieszony na niebie ponad oceanem, ów mędrzec stał się zdeterminowany by uwolnić się z nieczystej Ziemi.
Jak gdyby przechodząc od życia w morzu na ląd, czy z lądu wznosząc się w powietrze, mędrzec opuścił Ziemię i zamieszkał na Księżycu. Mędrzec ten to Tsukuyomi, założyciel Księżycowej Stolicy i pan nocy oraz Księżycowej Stolicy.
Lord Tsukuyomi zabrał na Księżyc tylko krewnych, którym bezgranicznie ufał. Księżyc był zupełnie pozbawiony jakiejkolwiek nieczystości. W efekcie, ci, którzy zamieszkali na Księżycu, pozbyli się czasu życia. To, że nie mieli czasu życia oznacza, że nie byli ani żywi, ani martwi. Pod tym względem, Księżyc jest czystą krainą, pozbawioną nieczystości. Może być nawet identyczny, jak świat po śmierci.
Oczywiście, ponieważ mieszkańcy Księżyca nie są nieśmiertelni, mogą zginąć na przykład w wypadku lub podczas walki. Pomimo to, nawet mieszkańcy Księżycowej Stolicy noszą w sobie śladową nieczystość. Nawet nam może być przeznaczona śmierć.
Nasza pani żyje już dłużej niż Lord Tsukuyomi. Gdy przeniósł się na Księżyc i zbudował stolicę, osobą, której najbardziej ufał, była nasza pani, Lady Eirin Yagokoro.
„...Siostro. Znów przyszłaś obserwować morze? Skoro tak bardzo się niepokoisz, że przychodzisz tu tak często, czy to oznacza, że jednak coś się stało?”
Dotarł do mnie głos Yorihime. Nim przestałam o tym myśleć, zdawało się, że minęło sporo czasu.
„Nie. Jeśli wierzyć treści listu od Lady Yagokoro, to jak do tej pory nic się nie powinno zmienić”.
„Mam nadzieję, że tak właśnie jest...”
„Obserwowałam morze zastanawiając się, czy zaatakuje nas ktoś z Ziemi, co przypomniało mi o dawnych czasach”.
„Dawne czasy... Masz na myśli czasy, gdy Lady Yagokoro zdradziła Księżyc i ukryła się na Ziemi?”
„Nie, o wiele odleglejszą przeszłość. Pamiętasz, Yorihime?”
„Jeszcze dawniej? Dawniej niż tysiąc lat temu? Oczywiście tak nagle nie będę sobie w stanie niczego przypomnieć...”
„Miało to miejsce ponad 1500 lat temu, a pamiętam czasy jeszcze dawniejsze. Daj spokój. Nie pamiętasz czasów gdy tamten Ziemianin przybył na żółwiu z Morza Spokoju?”
Stałyśmy na brzegu Morza Spokoju. Księżycowe morza są najbliżej Ziemi. Dlatego żywe istoty z Ziemi czasem tu trafiają.
Na Ziemi to zjawisko nazywa się tajemniczym zniknięciem. To jednak nie dotyczy wyłącznie rzeczy, które trafiają na Księżyc. To może się również odnosić do wszystkiego, co zostaje zagubione w przeszłości, przyszłości, niebie, piekle i wielu innych miejscach. Dawno temu Lady Yagokoro wyjaśniła nam dlaczego tak się dzieje.
„Z kwantowego punktu widzenia, wszystkie wydarzenia, które są możliwe, zawsze się wydarzą. To dlatego, że w kwantowym świecie wszystkim rządzi prawdopodobieństwo, ale nie można uchwycić tego prawdopodobieństwa z nieskończoną dokładnością. Jeśli dla pewnego wydarzenie, które nie miało miejsca, istnieje niezerowe prawdopodobieństwo wydarzenia się, to niezależnie od tego jak małe jest to prawdopodobieństwo, wydarzenie z pewnością kiedyś będzie miało miejsce. Ponieważ wszechświat jest zbudowany na zjawisku kwantowym, to że żywe istoty trafiają na Księżyc nie jest niczym niezwykłym. Przecież właśnie w ten sposób my zamieszkaliśmy na Księżycu”.
Natychmiast zrozumiałam słowa Lady Yagokoro i teraz jestem jedną z bardzo nielicznych osób potrafiących połączyć Ziemię oraz Księżyc, a którzy potrafią swobodnie pomiędzy nimi podróżować.
Lunarianie już dawno zdali sobie sprawę z tego, że nasz świat składa się z prawdopodobieństw, i że wszystko może się wydarzyć. Przecież właśnie to pozwoliło im przenieść się z Ziemi na Księżyc. Zbaczając nieco z tematu, kilka dekad temu społeczność naukowa Ziemi przebudziła się na fakt, że świat mikroskopowy jest zbudowany na potencjale. Taki rozwój zszokował Lorda Tsukuyomi. To dlatego, że Lunarianie najbardziej obawiają się, że ludzie z Ziemi odnajdą drogę do Księżycowej Stolicy. Jak do tej pory jedynie wystrzelili prymitywną rakietę na stronie Księżyca, która jest bliżej nich, ale nie możemy sobie pozwolić na beztroskę.
„Ponad 1500 lat temu? Nalge pojawił się człowiek z Ziemi? Do tego podróżował na żółwiu...”
„Cóż, to było dość dawno temu. To wtedy Mizue no Uranoshimako przybył na Księżyc, o wiele wcześniej niż nasza pani odeszła na Ziemię...”
Ponad 1500 lat temu, z błękitnej planety odbijającej się na powierzchni morza przybył człowiek, a nazywał się Mizune no Uranoshimako.
Większość ludzi, którzy padli ofiarą tajemniczych zniknięć natychmiast wpada w panikę i zdają się wracać do znanego im świata. Zazwyczaj gdy tylko ich spotykam używając swojej mocy odsyłam ich z powrotem.
Jednak on był inny. Gdy tylko odzyskał przytomność i zobaczył Księżycową Stolicę, zapomniał o powrocie na Ziemię i zaczął mówić, że chciałby zostać tu nieco dłużej. Może i był nieco powolny, ale ponieważ ja również interesowałam się mieszkańcami Ziemi, pozwoliłam mu przez chwilę zamieszkać w naszej rezydencji, trzymając wszystko w tajemnicy przed Lady Yagokoro.
To właśnie historia Urashimako. Był rybakiem, a pewnego dnia, gdy jak zwykle wracał, zauważył dziwnego żółwia ze skorupą błyszczącą pięcioma kolorami. Ponieważ był tak niezwykły i piękny, postanowił, że zdobędzie go za wszelką cenę i zaczął ścigać go łodzią.
Podążał za nim tak daleko na pełne morze, że nie widział już brzegu, ale ostatecznie zanurkował i go złapał. Jego łódź, która powinna być w pobliżu, nagle zniknęła, więc trzymał się kurczowo żółwia i pozwolił by ten prowadził go swoimi ścieżkami bez jakiegokolwiek celu. W ten sposób, nie zdając sobie z tego sprawy, przemknął się ze swojego świata do całkiem innego, wreszcie dotarł do Księżycowej Stolicy, myląc ją z krajem za oceanem. Krainą za oceanem była oczywiście Księżycowa Stolica, ale on uważał, że to kraina Hourai.
Powiedziałam mu, że się myli, i że nie był w krainie Hourai, a w pałacu króla smoków na dnie morza. Powiedziałam, że pięciokolorowy żółw był moim zagubionym pupilem, i że gdy wyszłam szukać żółwia, znalazłam go uczepionego do jego skorupy.
Okłamałam go z powodu zainteresowania ludzi z Ziemi Księżycową Stolicą, oraz ponieważ bałam się, że coś potężnego może go odnaleźć. Gdy o tym myślę, sądzę, że moja decyzja była błędna i została naprawiona działaniami Lady Yagokoro.
Gdy Urashimako dostrzegł piękny widok śpiewających i tańczących księżycowych królików, był niezwykle poruszony. Był zdumiony, że dno morza to takie przyjemne miejsce.
W ciągu dnia widać z Księżycowej Stolicy zarówno słońce, jak i gwiazdy, więc gdy za pierwszym razem spojrzał w niebo miał wątpliwości. Zapytał „Dlaczego z dnia morza widać tyle gwiazd na niebie?”, więc odpowiedziałam, że to nie gwiazdy a świecące gatunki ryb tańczące w morzu. Był zdubiony, że jesteśmy tak głęboko pod powierzchnią morza, że nawet ryby wyglądały jak małe punkty.
I tak, pozostający w błędzie Urashimako spędził trzy lata w Księżycowej Stolicy. To było naprawdę niezwykłe, że ktoś z Ziemi spędził tyle czasu w stolicy. To dlatego tak dobrze go pamiętam, jednak zdaje się, że Yorihime nie pamięta tego okresu tak dokładnie.
„Mizue no Urashimako? Ach, tak, pamiętam, że był taki człowiek. Uwielbiał wędkować i ostatecznie stał się dość wspaniałym bogiem, nieprawdaż?”
Po trzech latach zaczął mówić o tęsknocie za domem. Większość ludzi zaczęłaby tęsknić już po paru godzinach, jednak jemu zajęło to dość sporo czasu.
„Dokładnie. Ten człowiek. Obecnie jest bóstwem Tsutsugawa. Nie najgorszy koniec dla prostego rybaka”.
Ponieważ wkrótce zaczął mówić, że chce wrócić do domu, już nic go tu nie interesowało. Narzekał tylko jak bardzo chce wrócić do domu.
Nie miałam powodu by zatrzymywać człowieka, który chce wrócić do domu. Ponieważ trzymałam tu tak długo nieczystego człowieka, byłoby lepiej go odesłać zanim ktoś mnie przyłapie.
Było jednak coś, co nie dawało mi spokoju - gdyby ktoś go zapytał gdzie był przez ostatnie trzy lata, z pewnością opowiedział by o wszystkim, co tu widział. To mogłoby sprawić, że ludzie zaczęliby się interesować pałacem króla smoków w Księżycowej Stolicy. Dla stolicy byłby to problem.
Wyznałam wszystko Lady Yagokoro i spytałam o to, co najlepiej w tej sytuacji zrobić. Ku mojemu zaskoczeniu, Lady Yagokoro ani trochę nie była zła za to, że tak długo ukrywałam tu człowieka.
Radą Lady Yagokoro było: „Najlepiej sprawić, by ktoś taki był martwy. Jeśli ktoś wypłynął na morze i przez trzy lata nie wrócił, Ziemianie będą go uważać za zmarłego. Cóż, nie jest to coś, czego można by się spodziewać, gdy tak długo ukrywa się bez przekonania żyjącą osobę pochodzącą z Ziemi...”
„Dokładnie, wielkie bóstwo Tsutsugawa. Choć wydaje się to zabawne, że tak chciwy rybak może być czczony jako bóg”.
„Lady Yagokoro doradziła byśmy go natychmiast zabiły, ale czułyśmy zbyt wielki żal by to zrobić”.
Oczywiście, trudno było mi go zabić, ponieważ tak długo się nim opiekowałam. Moja siostra była taka sama, więc również nie chciała go zabić.
Dlatego więc spytałyśmy, czy nie ma innego wyjścia z tej sytuacji. Lady Yagokoro uśmiechnęła się i powiedziała „To oczywiste, że obie jesteście zbyt dobre by to zrobić” i zasugerowała inny, naprawdę doskonały plan.
Alternatywą było odesłanie go do epoki, gdy nikt nie będzie pamiętał o tym, kim był Mizue no Urashimako. Innymi słowy, stworzenie różnicy czasu pomiędzy pałacem króla smoków a Ziemią, o współczynniku niemal sto i odesłanie go trzysta lat później, niż zniknął.
Wtedy nie rozumiałyśmy, dlaczego to rozwiązanie było najlepsze. Gdybyśmy odesłały go do świata, gdzie nie znał nikogo, byłby tylko zdezorientowany, ale i tak opowiedziałby wszystkim o pałacu króla smoków. Jednak Lady Yagokoro nigdy się nie myliła. Miałyśmy do niej pełne zaufanie, więc posłuchałyśmy jej rady.
By odesłać go trzysta lat później, postanowiłyśmy umieścić go w komorze kriogenicznej, która wówczas była szczytem możliwości technologicznych, oraz odesłać go na Ziemię trzysta lat po jego zniknięciu. Oczywiście nie spodziewałyśmy się, że nagłe pożegnanie z Lady Yagokoro czekało nas nieco wcześniej...
„Ale dlaczego teraz o tym mówisz?”
„Zastanawiałam się, co powinnyśmy zrobić jeśli ktoś taki znowu przybędzie z Ziemi”.
I tak Mizue no Uranoshiko został przyprowadzony do Księżycowej Stolicy na plecach pięciokolorowego żółwia, po czym spędził tam trzy wspaniałe lata zanim powrócił na Ziemię, gdzie minęło trzysta lat.
Poczuł, że coś było nie w porządku, gdy tylko dotarł do piaszczystej plaży. Biały piasek, sosny, błękitne niebo - choć nic nie powinno się zmienić od dnia gdy wyruszył na ryby, poczuł niepokój w morskim powietrzu. Niespokojny Urashimako powrócił do swojego domu, ale w miejscu, gdzie powinien być jego dom, teraz była tylko pusta przestrzeń pokryta trawą. Nawet gdy poszedł do domów przyjaciół, mieszkający tam ludzie go nie pamiętali, a w wiosce ani jedna osoba nie wiedziała kim był. Wpadł w głęboką rozpacz.
„Teraz... Sądzę, że powinniśmy ich natychmiast odesłać lub zabić. Teraz nie jesteśmy tak nierozważne jak dawniej”.
„A może nie jesteśmy już tak miłe jak dawniej?...”
Jednak to nie koniec historii.
Podobno zanim Lady Yagokoro ukryła się na Ziemi, wysłała tamakushige[*2] jako prezent dla Urashimako. Mówi się też, że wraz z nim wysłała wiadomość: „Jeśli kiedykolwiek Twoje życie na Ziemi stanie się zbyt trudne, otwórz to pudełko. Jeśli jednak chcesz kiedykolwiek powrócić do pałacu króla smoków, nie wolno Ci go otworzyć”.
Zastanawiam się, co tak właściwie było wewnątrz pudełka. Teraz, gdy nie ma już z nami Lady Yagokoro, nie dowiemy się i go nie odtworzymy.
W każdym bądź razie, zdaje się, że Urashimako otwarł je niemal natychmiast po powrocie na Ziemię. Życie w świecie, gdzie nikt go nie pamiętał było pewnie zbyt przygnębiające. Otwarł je z głośnym krzykiem. Jednak to nie koniec jego nieszczęść. W jednej chwili jego ciało utraciło całą młodość i szybko zestarzał się tak bardzo, że nie potrafił nawet chodzić. W szkatułce było zamknięte coś, co sprawiło, że zaczął się szybciej starzeć.
Jednak to nagłe starzenie się było ukrytym błogosławieństwem. Starzec, który wiedział o rzeczach z przed trzystu lat był traktowany jak żywy bóg. Wierzono, że jego dziwna opowieść pochodzi z krainy bogów i stała się legendą w wiosce. Wówczas nieliczni dożywali jego wieku i choć nie potrafił odczytać ówczesnego pisma, to wciąż mógł rozmawiać z innymi. Gdyby okazało się, że Urashimako był młody, jego opowieść pozostałaby pewnie zaledwie zwykłą plotką.
Aż wreszcie jego opowieść dotarła do uszu panującego wówczas cesarza, Jun'na. Cesarz Jun'na wysłuchał opowieści Urashimako o pałacu króla smoków i wierzył, że odnalazł legendarną krainę z za morza, krainę Hourai, więc bardzo się nim zainteresował. Kraina Hourai była krainą wiecznej młodości, więc wszyscy autoryteci tamtej epoki desperacko jej poszukiwali. Legenda zdążyła już stać się banałem i wszyscy zaczęli wątpić w istnienie krainy Hourai, więc usłyszenie legendy Urashimako niezwykle ucieszyło cesarza.
Cesarz Jun'na natychmiast przygotował plan, ale było już zbyt późno. Urashimako był tak stary, że nie potrafił zrobić kroku, a nim odnalazł go Cesarz, wydał już ostatni oddech.
Cesarz, uznając, że Mizue Urashimako był jednym z nielicznych ludzi, którzy dotarli do krainy Hourai i powrócili, zbudował ku jego czci świątynię i nadał mu rolę bóstwa Tsutsugawa.
Mizue no Urashimako, osoba, która przypadkiem tajemniczo zaginęła. Wstąpił w szeregi bogów i w ten sposób umocnił wiarę ludzi w krainę Hourai, w Księżycową Stolicę i sprawił, że autorytet zdał sobie sprawę z majestatu ludu.
Zastanawiam się, czy nasza pani wiedziała, że tak się stanie. Nie, to głupie pytanie, oczywiście, że wiedziała. W przeciwnym razie umieszczenie go w stanie trzystuletniego kriogenicznego snu i przygotowanie tamakushige, które go postarzało, byłoby zwyczajną zabawą. Nasza pani mogła wydawać się najsroższą z nas, ale tak naprawdę była najmilsza.
„Zdaje się, że obecnie podróż sto lat w przyszłość jest nazywana Efektem Urashimy”.
„Został bogiem, a jego imię zapisano na kartach historii. Jestem pewna, że to go uszczęśliwiło. Hej, Yorihime, zastanawiam się, czy potrafimy przewidzieć co będzie się działo w tak odległej przyszłości. Byłoby miło, ponieważ zdaje się, że ktoś może przybyć z Ziemi...”
Rozkoszowałyśmy się wspomnieniami, gdy nagle twarz Yorihime spoważniała.
„Nauczyłyśmy się wiele od kiedy opuściła nas Lady Yagokoro”.
Yorihime zwróciła wzrok ku morzu i kontynuowała.
„Nauczyłyśmy się, że to niemożliwe byśmy mogły tak dogłębnie zrozumieć przyszłość. Beztroska uprzejmość może sprawiać problemy, zarówno ludziom jak i Lunarianom...”
Położyłam dłoń na spiętym ramieniu Yorihime.
„W takim wypadku, gdy nadejdą najeźdźcy z Ziemi, musimy dać z siebie wszystko by natychmiast ich przepędzić”.
„Siostro... To brzmi jak coś, co powiedziałaby Lady Yagokoro”.
„To dlatego, że jestem starsza”.
„...Przecież żyjemy tak długo, że tak mała różnica nic nie znaczy.” "...But we've lived so long that a difference like that is insignificant."
„Nie. Niezależnie od tego ile minie tysiącleci, to coś, co nigdy się nie zmieni”.
„Hm, to oznacza, że odejdziesz jako pierwsza, prawda? Zupełnie jak Lady Yagokoro”.
Yorihime lekko się uśmiechnęła. Widząc to podniosłam nieco rękę z jej ramienia i spytałam „Tak nawiasem, czy króliki nie zakończyły już musztry?”
Yorihime wzdychnęła i odpowiedziała „Ach, tak sądzę. Starają się jak mogą, ale obawiam się, że mamy małe braki w personelu... Sądzę, że większość czasu spędzam na trenowaniu nowego rekruta, Reisen, ale nie jest zbyt silna”.
Yorihime znów wzdychnęła i uśmiechnęła się nieco. Gdy to zauważyłam, puściłam jej ramię. „Z pewnością. Wiele z królików przydzielonych do ubijania mochi to uwielbiająca śpiew ciemna masa. Na polu walki pewnie nie będą wiele warte”.
„Poprzednia Reisen miała talent... Zastanawiam się, gdzie teraz jest?”
Króliki przydzielone do roli emisariuszy Księżyca mają dość surowy regulamin i wymaga to poważnego treningu fizycznego. To nic niezwykłego, że króliki uciekają. Reisen była królikiem, który uciekł przed rozpoczęciem ostatniej wojny.
Reisen była niezwykle utalentowana. Z łatwością potrafiła się ukryć i mieszać w umysłach innych. Była jednak nieco tchórzliwa i egocentryczna. Oczywiście u żołnierza to mogą być cechy prowadzące do grobu, ale nie byłyśmy w stanie ich poprawić. To sprawiło, że nie chciała współpracować i zanim nadeszła pora walki, porzuciła obowiązki i uciekła na Ziemię.
Znalezienie Reisen i doprowadzenie jej na Księżyc było naszym zadaniem, ale od tamtej pory minęło czterdzieści lat i dalszy pościg był bezcelowy. Stwierdziłyśmy, że do tej pory jakiś człowiek pewnie zrobił z niej gulasz lub została spalmiona nieczystością Ziemi i nie mogła już zostać przyjęta do Księżycowej Stolicy.
„Martwię się o nową Reisen. Zdaje się, że brakuje jej rozsądku i jest dość tępa”.
Trzy miesiące temu przybył do nas ten ranny królik.
Powiedziała, że miała dość ubijania mochi i uciekła na Ziemię, ale tam Lady Yagokoro powierzyła jej list, więc wróciła na Księżyc. Minęło kilkaset lat od kiedy zaniechałyśmy dochodzenia w sprawie jej obecnego miejsca pobytu, więc nie sądziłyśmy, że kiedykolwiek się z nami skontaktuje.
List opisywał jak ochronić Księżycową Stolicę. „Nie mogę już wrócić do Księżycowej Stolicy i nie mam zamiaru sprawiać wam kłopotów przekazując informacje, ale musiałam coś zrobić by wam powiedzieć, że ktoś na ziemi knuje coś niestosownego wobec Księżyca. Mam nadzieję, że wybaczycie mi wykorzystanie przypadkowo spotkanego księżycowego królika, jednak uznałam, że bezpośredni kontakt byłby zbyt niebezpieczny”.
Pozwoliłyśmy by królik, który przybył z wiadomością, pozostał w naszej rezydencji. Przestępstwo ucieczki na Ziemię, by uniknąć ubijania mochi było dość poważne. Jednak przyniosła nam wiadomość od Lady Yagokoro i zrobiło mi się jej żal, więc nadałyśmy jej imię Reisen i pozwoliłyśmy z nami zamieszkać.
„Co więcej, obecna Reisen już raz uciekła na Ziemię. Nie możemy być pewne, że nie spróbuje tego ponownie”.
„Jeśli wszystko wydarzy się tak jak opisuje to Lady Yagokoro, najeźdźcy z Ziemi powinni tu wkrótce być, ale wciąż nie jestem pewna sytuacji” powiedziała Yorihime zwracając twarz w moją stronę.
„Najlepiej nie polegać teraz zbytnio na królikach. Yorihime, gdy nadejdzie pora, powinnaś walczyć osobiście”.
„D-dobrze. Oczywiście to zależy od tego, ilu przybędzie...”
„Będzie dobrze. Przecież masz po swojej stronie wielu bogów”.
Nagła sytuacja awaryjna przerwała naszą rozmowę.
Coś nadleciało od drugiej strony Morza Spokoju.
Morze Spokoju znajduje się po przeciwnej stronie Księżyca niż Księżycowa Stolica, więc mieszkańcy stolicy i księżycowe króliki nieczęsto tu przychodzą.
Bardzo ostrożnie obserwowałam istotę lecącą w naszą stronę. Była to mała, czarna masa, najprawdopodobniej pod postacią kruka.
„Kruk?...”
„Siostro, kruk jest awatarem słońca. Może być chowańcem siostry Lorda Tsukuyomi”.
„...Nie, to nie to. W jego krwi czuję skąpstwo, w oczach chciwość, a w skrzydłach nieczystość”.
Gdyby ten kruk był awatarem słońca, miałby trzy nogi i czerwone oczy!
„To... kruk z Ziemi”.
Zdawało się, że kruk nas nie widzi, ale leciał wytrwale. Tak naprawdę, zdawało się, że nie zmierzał nigdzie kierowany instynktem, a najwyczajniej leciał prosto przed siebie nie zbaczając z drogi. Ostatecznie przeleciał ponad naszymi głowami.
„Ziemski kruk... Może to kolejne tajemnicze zniknięcie?”
„Może mieć związek z najeźdźcami, którzy mają przybyć z Ziemi, więc podążajmy za nim!”
Kruk leciał na wprost, czasem nieznacznie korygując kurs.
„Dzieje się coś dziwnego... Ptaki z Ziemi niemal nigdy się tu nie pojawiają, a jego lot zdaje się być zbyt... mechaniczny”.
Kruk przeleciał nad Morzem Jasności oraz Morzem Deszczu i leciał w kierunku Oceanu Burz.
„Wiedziałam! Ten kruk przyleciał z Ziemi by szukając czegoś dotrzeć na ciemną stronę Księżyca!”
To znaczy, kruk najprawdopodobniej nie pojawił się tu przypadkiem, ale pewnie ktoś go przysłał.
Księżycowa Stolica znajduje się po ciemnej stronie Księżyca, chroniona przez barierę ukrywającą jej istnienie. Póki istnieje bariera, człowiek nigdy jej nie znajdzie. Aby odnaleźć drogę do wnętrza bariery, kruk musiałby przelecieć określoną drogą, ale z jakiegoś powodu z dokładnością komputera podążał za morską drogą, która powinna być dla niego niewidoczna, zupełnie jak shikigami.
Kruk przeleciał ponad Oceanem Burz nie zwalniając nawet na chwilę. Zdaje się, że jeśli nic się nie zmieni, przekroczy barierę otaczającą stolicę.
„Siostro. Sądzę, że jeśli poleci dalej, to dotrze do stolicy!”
„Ten kruk niesie ze sobą ogromną nieczystość. Nie możemy mu na to pozwolić”.
Pozostawiając pościg za krukiem siostrze, ruszyłam do przodu by zmodyfikować to, co leżało u celu kruka i zastawiłam pułapkę nad ostatnim morzem pomiędzy nim a stolicą.
Po chwili przerwy by zawisnąć ponad morzem w zupełnie nienaturalny sposób, kruk przeleciał wprost nad moją głową.
„Zrodzona w krainie nieczystości, nieczysta istoto kontrolowana przez zło, to nie twoja kraina!”
Gdy rozłożyłam ręce, z morza pod moimi stopami natychmiast zaczęła znikać woda i zaczęła pojawiać się spękana ziemia.
Jałowa góra pozbawiona trawy i drzew, pozostałości maszyn z księżycowych ekspedycji ludzi, czarne niebo, oraz świat pozbawiony powietrza.
Opustoszała, jasna strona Księżyca. To właśnie księżycowy świat, który odkryli ludzie. To niezwykle bezlitosny, samotny świat.
Po utraceniu atmosfery i grawitacji, kruk powoli opadł spiranie na ziemię, tocząc pianę z dzioba. Wkrótce zmarł. Udusił się, ponieważ nie potrafił oddychać.
Posiadam moc łączenia gór i mórz. Jestem też jedyną osobą potrafiącą połączyć jasną i ciemną stronę Księżyca.
Gdy potwierdziłam, że kruk przestał się ruszać, morze wypełniła znów woda i znów można było dostrzec naszą piękną krainę.
„Siostro! Co stało się z krukiem?”
„Nie żyje. Ten kruk został przez kogoś wysłany na Księżyc - z pewnością zmierzał do Księżycowej Stolicy, a skoro teraz o tym wiemy, najlepiej było go zabić”.
„...Tak. To z pewnością było najlepsze rozwiązanie”.
„Sadzę, że powinnyśmy zbadać ciało tego kruka. Yorihime, czy mogłabyś się tym dla mnie zająć?”
„Jestem dość zajęta uczęszczaniem na treningi królików. Czy sama nie masz przypadkiem nieco wolnego czasu, siostro?”
„Ee...”
Tak bardzo uwielbiam swój wolny czas.
„Brakuje ci poczucia pilności, droga siostro. Zawsze tylko zajadasz się brzoskwiniami i chodzisz nad morze, a gdy wreszcie pojawiasz się na treningach, tylko wdajesz się w pogawędki z królikami...”
Ale dochodzenia nie są moją mocną stroną. Cóż, zazwyczaj pozostawiam wojnę, kierowanie bitwami i dochodzenia siostrze, więc pomyślałam, że czasem powinnam sama coś zrobić.
„No, dobrze, rozumiem. Zajmę się badaniem”.
Uśmiechnęłyśmy się by rozluźnić nastrój, ale w naszych uśmiechach było napięcie.
Str.53^*1 Oryginalne powiedzenie brzmi „wątpić w wagę kotła”.
Str.64^*2 Cudowna szkatuła.
< | Rozdział 2 | Rozdział 3 | Rozdział 4 | > |